Translate

Nasze mądre rodzicielstwo




"Dasz radę", "wierzę w Ciebie", "każdy błąd uczy nas czegoś", "wyciągnijmy wnioski z tej lekcji", "najważniejsze, że próbujesz"....
Jak często słyszysz takie zdania?
Jak często sama je wypowiadasz? 


 Jakiś czas temu przepytałam sporą grupę osób o ich doświadczenia, obserwację i opinie na temat motywowania. Dokładniej chodziło o to czy byli i czy są motywowani przez najbliższych, jeśli tak to w jaki sposób i jak to wpłynęło na ich dzisiejszą ocenę własnej osoby. Spora część mojej "grupy badawczej" to bardzo otwarte, przedsiębiorcze i pewne siebie osoby i większość potwierdziła moje przypuszczenia, że byli wychowywani w rodzinach szczęśliwych, dbających o relację, w domach gdzie problemy rozwiązywało się razem a błędy nie były napiętnowane. To bardzo pozytywnie wpłynęło na ich aktualne postrzeganie siebie i świata.

Nie jestem psychologiem ani też pedagogiem dlatego nie będę zarzucać opiniami doktorów nauk społecznych i specjalistyczną literaturą.
Jestem mamą i chcę, żeby moi synowie wyrośli na wartościowych mężczyzn, pełnych pasji i wewnętrznej siły.
Nie szukam odwiedzi na pytanie czy motywować tylko jak mądrze motywować. Wcześniej przerzuciłam tonę makulatury poradnikowo-naukowej, jak mądrze wychowywać, jak mądrze kochać, jak mądrze nagradzać/karać/uczyć....... Półki w księgarniach uginają się od tej wiedzy.
No dobra naczytałam się, nawet próbowałam w życie to wprowadzić i co? NIC!
Widać takie przypadki jak mnie się trafiły jeszcze nie zostały w nauce opisane :)
Czy to oznacza, że mam"trudne" dzieci? Nie, one są jak wszystkie dzieci czyli jedyne w swoim rodzaju, dla mnie są najważniejsze na świecie i najwspanialsze ale nie mogę pozwolić aby zostały wiecznymi dziećmi. Kiedyś zaczną dorosłe życie, założą swoje rodziny i chcę żeby było dla nich normą wychowywanie swoich dzieci na kreatywnych i pewnych siebie dorosłych.

Czym skorupka za młodu nasiąknie....

Dzieci bardzo łatwo przyswajają nowe dla nich informację i dostosowują się do zmieniającej sytuacji z zaskakującą łatwością jeśli tylko nie zostają postawione przed faktem. Każdy z nas ma prawo bać się nieznanego ale czym więcej będzie wiedział tym łatwiej przez to przejdzie.
Zaobserwowałam to ostatnimi czasy na moim starszaku. Po przeprowadzce do Niemiec bardzo obawialiśmy się jak odnajdzie się w tej sytuacji czy nie będzie oporu przed szkoła. Dlatego już dużo wcześniej poruszaliśmy w domu temat wyjazdu, rozmawialiśmy z nim, pytaliśmy o jego zdanie, odpowiadaliśmy na jego pytania, rozwiewaliśmy wątpliwości i szukaliśmy wspólnie rozwiązań. Efekty tej pracy to brak porannego i wieczornego marudzenia, że musi iść do szkoły, nie ma problemu z odrabianiem lekcji, nie buntuje się przeciw nam.
Może czasami się na nas obrazi ale wynika to z jego dziecięcej natury a nie z niezrozumienia sytuacji.

Jestem wielką zwolenniczką indywidualnego podejścia do każdego dziecka, nie ma na świecie dwóch identycznych okazów, mogą być bardzo podobne ale nie identyczne i to co jednemu sprawi radość drugiego może nieźle wkurzyć ;)

Nie wiem, który nur psychologiczny jest za a który przeciw nagrodą i karą ale ja jestem zwolenniczką nagród i braku nagród.
Usilnie próbuje wprowadzić w naszym domu właśnie taki system. Uważam, że brak nagrody powinien być wystarczającym motywatorem ale żeby tak było nagrody muszą być atrakcyjne dla dzieci nie dla Ciebie ;)
Aktualnie tworzymy coś na kształt schematu blokowego taki nasz domowy schemat organizacyjny przeplatany określonymi nagrodami. Wszystko jest już w mojej głowie ale muszę to jeszcze przenieść w jakiejś przystępnej formie na arkusz brystolu. Zadania wyznaczamy my-rodzice a nagrody wybiera syn. Będzie to u nas dosyć rozbudowany schemat ponieważ młody uczęszcza jednocześnie do dwóch szkół, do niemieckiej podstawówki i bierze udział w nauczaniu domowym z polskiej podstawówki. w obu przypadkach mamy odmienne założenia więc i zadania są inne, żeby nudno nie było ;)

Czasami spotykam się z opiniami, że planowanie przez dzieci swojego czasu to zbyt wiele, że dzieci mają dzieciństwo i powinny z niego korzystać. Zgadzam się z tym, że dziecko powinno korzystać jak najwięcej z uroków dzieciństwa i dlatego też myślę, że dobre rozplanowanie pomoże dziecku wycisnąć jak najwięcej czasu na zabawę i odpoczynek. 
Jeśli dziecko wie, że dzisiaj ma do zrobienia referat z przyrody, 2 zadania z matmy i nauczyć się słówek z angielskiego na następny tydzień to dzięki dobremu rozplanowaniu znajdzie też czas na zabawę, będzie widziało, że jeśli wykona te określone czynności czeka go nagroda w postaci czasu na zabawę, to go zmotywuje. Dodatkowo warto pokazać dziecku, że marudzenie, odwlekanie i histerię tylko wydłużają czas jaki spędza nad książkami.

W czym powinno planować dziecko? To już zależy od samego zainteresowanego :) Ja planuje na liście rzeczy do zrobienia, Ty możesz planować w kalendarzu a ktoś inny robi to w postaci mapy myśli. U nas zaczyna królować planowanie na dużych planszach, jest to brystol albo rolka z Ikei, co tydzień możemy zrobić nowy plan, wpisać tam kolejne zadania i nowe nagrody. dla dziecka wystarczającą karą bywa brak nagrody, bo jeśli tak bardzo zależy mu, żeby wybrać się do kina na nową bajkę to karą będzie jeśli tam nie pójdzie.    
Czy nasz system jest dobry? To zależy dla kogo :) Jednym się podoba inni patrzą na to z przymrużeniem oka ale przecież nie robimy tego dla sąsiadów czy znajomych tylko dla naszej rodziny, naszego szczęścia i dobrych relacji a w tej sytuacji opinie innych to sprawa drugorzędna ;)

Nie jest łatwo wprowadzić w rodzinie taki system, bo przecież nikt nie lubi obowiązków ale konsekwentne i wytrwałe trwanie w naszych założeniach z pewnością przyniosą efekty.

 A Wy jaki macie system planowania i zarządzania w Waszych rodzinach? Jak Wasze dzieci rozkładają zadania i jak idzie im wywiązywanie się z nich?


                                                                                                                                M.

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz